"Moja dziesięcioletnia córeczka od trzech lat uczy się gry na fortepianie. Przez ten czas bywało różnie, były momenty zniechęcenia i rezygnacji, systematycznymi ćwiczeniami, czasami bardzo żmudnymi. Ale była też wielka radość, duma i entuzjazm po kolejnych udanych występach. Nauka gry na fortepianie bardzo zmieniła moje dziecko. Natalia nauczyła się przede wszystkim systematyczności i skupiania uwagi przez dłuższy czas (z czym wcześniej bywało bardzo różnie). Zauważyłam też, że rozwinął jej się słuch. Dzięki temu dużo łatwiej i szybciej uczy się języka angielskiego, zwłaszcza poprawnej wymowy. Codzienne ćwiczenia palców bardzo ją usprawniły manualnie, widać to zwłaszcza w szkole na zajęciach plastyczno-technicznych gdzie trzeba wykonywać precyzyjne prace. Natomiast publiczne występy pozwoliły jej oswoić się z tremą i nauczyły panowania nad stresem i emocjami. Gra na fortepianie bardzo uwrażliwiła ją na muzykę nie tylko klasyczną, np. w dźwiękach z otoczenia potrafi dostrzec urywki znanych melodii. Ale przede wszystkim obudziła w niej fascynację wielkimi kompozytorami. Zakochała się w twórczości Chopina, uwielbia grać jego utwory."
Ania K. - mama Natalki
"Dziecku grającemu należy poswięcić nieco uwagi, motywować je i pilnować, żeby motywacja ta nie zawiodła nas na manowce (mamooooo! wiesz, jestem szybszy od metronomu!!!), ( mamoooo! udało mi się to zagrac Z ZAMKNIĘTYMI OCZAMI!!!).
Należy uważać, aby pozostali członkowie rodziny nie uczestniczyli zbyt aktywnie w edukacji muzycznej dziecka (młodsza siostra - mamooo, zabierz stąd ten akompaniament!!!), tudzież ojciec (mamooo, czy tata moze wreszcie przestać grać i oddać mi moje nuty, bo ja też chciałbym poćwiczyć sobie "Marsz turecki"?) tudzież matka (młody, wyjazd z pianina, teraz moja kolej)
(Pani Aniu, my jesteśmy rodziną patologiczną...)
Gra na instrumencie uczy dziecko podejścia z dystansem do siebie samego i wczesnego zauważenia, że nie jest ono jedyne na swiecie (Gdy o 5.45 rano delikwenta nachodzi wena twórcza, jego talent jest brutalnie duszony, a dziecię kierowane ku cichszemu instrumentowi działającemu w wersji z słuchawkami).
Uczy cierpliwości (Chłopie, grasz to niechlujnie, teraz postaraj się zagrać CHLUJNIE), wytrwałości (...i jeeeszcze raz) i odwagi (mamooo, a co to jest trema?) oraz odpowiedzialności za swoje postępowanie (nie przygotowałes się, ty będziesz świecił oczami) .
Same zalety :) Jeśli zaś chodzi o samych rodziców, także oni mają korzyści - chociazby ćwiczenie cierpliwości własnej :)
Pozdrawiam serdecznie z pola walki - Natasza"
Natasza Ł. - mama Dziuńki i Oskara
"Jestem ojcem trojga uczniów szkół muzycznych: wiolonczelisty (34), psychologa (30) i początkującego pianisty (11).
Nie jestem muzykiem, nie znam nut. Nie znam się na muzyce. I kocham muzykę. Dlatego że jest, dlatego że nie można jej „do końca” poznać i zrozumieć. Jest jak marzenie, który nigdy do końca spełnić się nie może. Bardzo potrzebujemy mieć marzenia….
Jestem fizykiem. W moim zawodzie oczekuje się, że dojdziemy do „prawdy absolutnej”, do tzw. obiektywnego opisu rzeczywistości. A przecież dobrze wiemy, że w gruncie rzeczy jest to ideał nieosiągalny. Uświadomienie sobie istnienia tego ograniczenia prowadzi często do zniechęcenia i frustracji: cel jest przecież nieosiągalny. Bardzo trudno jest być „wierzącym fizykiem”. Wciąż musimy coś udowadniać. To bardzo wyczerpujące. Może być przyjemne.
Muzyka jest wartością, która nie poddaje się ocenie wg kryteriów obiektywny-nieobiektywny: każdy z nas ma zagwarantowane prawo do subiektywnej oceny i poziomu zadowolenia (przyjemności, satysfakcji, emocji) z obcowania z muzyka. Nie ma żadnego powodu, czy też konieczności, naukowego udowadniania wartości muzyki. Każdy indywidualnie zachowuje pełne prawo do własnej subiektywnej oceny. To bardzo wyjątkowe.
Świat dźwięków istnieje i rozwija się niezależnie od miejsca na Ziemi, systemów gospodarczych i politycznych, od pogody, i od wielu, wielu czynników, które warunkują poziom naszego zadowolenia z życia.
To bardzo piękny, czysty Świat. Pomóżmy dzieciom go poznać. Im wcześniej tym lepiej. Zanim otoczy je wszechogarniający komercyjny hałas.
Nie znam rodziców, którzy by nie deklarowali, że „warto by było”, ażeby dzieci poznawały i uczyły się muzyki. Jednakże w praktyce okazuje się, że większość z nas „nie ma sumienia” zmuszać dzieci do „ciężkiej pracy”, do ćwiczenia gry na instrumencie, do wygrywania gam, ćwiczenia słuchu etc.
Uważam, że to jedynie wymówka: tak naprawdę to rodzice bronią się przed przyjęciem dodatkowego obowiązku dowożenia do szkoły (bądź do zapewnienia prywatnych lekcji gry na instrumencie), pilnowania i motywowania ich do systematycznej pracy. To naprawdę trudne.
Ale, przecież, nie po to zdecydowaliśmy się mieć dzieci, ażeby było nam łatwo!
Jeżeli tylko potrafimy zapomnieć o sobie, o własnym zmęczeniu, uciążliwych obowiązkach i ciągłym braku czasu i pomyślimy o dzieciach, o tym co chcemy im przekazać, jak im pomóc w przyszłym życiu to wówczas obowiązek okaże się być … przyjemnością i źródłem satysfakcji.
Jeżeli już zdecydujemy się na rozpoczęcie muzycznej edukacji naszych dzieci to bądźmy przygotowani na to, że będzie to wymagało od nas wielu wyrzeczeń, że czeka nas wiele rozczarowań i zwątpień, i że na efekty możemy poczekać wiele, wiele lat. Mamy jednakże pełną gwarancję, że ta „inwestycja” będzie procentowała przez całe życie nasze i naszych dzieci. Nie jest obarczona żadnym ryzykiem i że nikt nie może na niej stracić. Dzieci mają prawo tego nie wiedzieć, ale my powinniśmy….
I nie chciejmy, nie namawiajmy naszego dziecka ażeby zostało muzykiem. Nie oczekujmy, że zostanie solistą występującym na Estradach Świata. Dbajmy jedynie o to, żeby doprowadzić Nasze Dziecko do momentu, gdy zyska zdolność samodzielnej decyzji o swoim przyszłym życiu. Może zechce zostać muzykiem, ale może będzie architektem, lekarzem, fizykiem…
Intuicyjnie większym zaufaniem obdarzam architekta, lekarza, fizyka…, któremu Świat Muzyki jest bliski, który gra lub grał na jakimś instrumencie, który „musi” co jakiś czas pójść do Filharmonii, do Opery …
Od przeszło 25. lat doświadczam radości obserwowania jak kolejno moje dzieci stają się „odkrywcami” świata muzyki. Bardzo wiele się od moich dzieci nauczyłem i wciąż dzięki nim mój świat staje się coraz lepszy i bogatszy. To też satysfakcja dla nich, a dla mnie… jeszcze większa."
Bogdan P. - tata Aleksandra
"Moje 6-letnie bliźniaczki zaczęły naukę gry na fortepianie 7 miesięcy temu i są to moje ulubione zajęcia dodatkowe córek. Dlaczego? Bo na każdej lekcji sama się czegoś nowego uczę. Ponad 20 lat temu uczyłam się grać na pianinie, ale to właśnie podczas lekcji dzieci odkryłam jak się powinno grać 1-szymi palcami (kciukami). Początkowo ćwiczyłyśmy na starym pianinie "w spadku po dziadku", którego jak się okazało nie dało się już nastroić, więc oddałyśmy nasz "antyk" na szafkę pod kwiatki znajomej na działkę i wymieniliśmy go na nieco lepszy instrument. I był to moim zdaniem najbardziej udany zakup roku. Odkurzyłam stare nuty i powoli zaczęłam się przyłapywać na tym, że prawie każdego wieczora sama gram... Teraz kiedy chcę zwabić moje panny do pianina, wystarczy, że zagram kilka taktów i już jest wojna o to, kto pierwszy miał dziś ćwiczyć.
Powszechnie wiadomo, że małe dzieci trudno nakłonić do regularnych ćwiczeń i tu chylę czoła przed Panią Anną za jej motywacyjne triki. Pozostaję też pod wrażeniem Pani metod pracy z dziećmi, cierpliwości i pozytywnego podejścia do moich często nieznośnych panienek, zwłaszcza Lenki, która przedkłada sztukę konwersacji nad wszelkie inne formy sztuki.
Oprócz coraz większej sprawności palców i muzykalności, zauważyłam, że Olga polubiła występy publiczne, choć wcześniej zjadała ją trema nawet na obchodach Dnia Babci w przedszkolu, a Lenka od czasu koncertu podczas którego "zabrakło jej klawiszy" odkryła, że aby zagrać dobrze trzeba się skupić na graniu, a nie na sprawdzaniu reakcji publiczności."
Marta G. - mama Lenki i Olgi
"Pięknie dziękujemy za rozbudzenie muzycznych zainteresowań u Justynki oraz za ciekawe pielęgnowanie konsekwencji i dyscypliny pozostawiając przy tym duże pole do zabawy. Dziękujemy za wspaniały muzyczny rok."
Anna i Jakub K. - rodzice Justynki